Odemira – malownicza miejscowość położona na południu Portugalii ze znajdującą się nieopodal przepiękną plażą Amoreira. To tu mieści się Escola Profissional de Odemira – miejsce kształcące przyszłych kelnerów i baristów, kucharzy i cukierników, elektryków, handlowców, specjalistów IT oraz rolników. To również stąd 18 lipca wyruszyła pierwsza grupa uczniów z Portugalii, która przebywała w Krakowie prawie dwa miesiące, wymieniając się z grupą drugą. W sumie 16 uczniów ostatnich roczników przez około 16 tygodni plus sześciu nauczycieli, mających nie tylko wesprzeć młodych ludzi na różnych etapach ich obecności w Polsce, ale również skorzystać z job shadowing – wymiany doświadczeń zawodowych.
O tym, dlaczego warto zachęcać uczniów do korzystania z programu Erasmus+, o swoich odczuciach względem Krakowa i obserwacjach wynikających z praktyk, opowiadają nauczyciele Escola Profissional de Odemira: Ana Lourenco, Ariana Alexandre, Celia Silva, Vitor Loucano, Juliana Cardoso i Liliana Ferreira.
Kierunek Kariera: Mija tydzień, od kiedy przyjechaliście do Polski. Jak wrażenia?
Celia: Bardzo pozytywne! Kraków zaskoczył mnie dużą ilością kościołów i budynków w części historycznej, a także pięknem, czystością i organizacją miasta. Ludzie są niezwykle mili.
Vitor: Zdecydowanie mam podobne odczucia. Polubiłem klimat tego miejsca. Jest naprawdę wyjątkowe. Duże, różnorodne. Można się tu nudzić?
Pewnie jak wszędzie, chociaż szkoda czasu na nudę, biorąc pod uwagę wszystkie dostępne tu atrakcje i obowiązki. Co jest dla Was najbardziej interesujące podczas tego pobytu?
Celia: Zdecydowanie możliwość odwiedzenia różnych firm, w których przebywają nasi uczniowie. My również mieliśmy okazję brać udział w spotkaniu w Centrum Kształcenia Zawodowego nr 1 w Krakowie.
Vitor: To była świetna sposobność, żeby wymienić się pomysłami i poglądami na temat szkoleń i edukacji. Poza tym jest wiele interesujących aspektów. Począwszy od nowych znajomości, przez wiedzę nie tylko względem metod, ale i sprzętu, na jakim podczas szkoleń mają okazję pracować młodzi ludzie. Muszę powiedzieć, że to, co zobaczyłem, zrobiło na mnie duże wrażenie.
Warto podkreślić, że Wasza wizyta w Centrum Kształcenia Zawodowego nr 1 była związana z job shadowing – czyli obserwowaniem, m.in. w jakich warunkach działają tamtejsi pracownicy. Dlaczego zdecydowaliście się na taką współpracę?
Celia: Zrobiłam to z myślą o naszych uczniach. Uważam, że dzięki temu dajemy im przykład i ośmielamy, aby przyjeżdżali i doskonalili swoje umiejętności. Erasmus to świetna szansa, aby otworzyć się na świat, nową kulturę, aby zdobyć doświadczenie nie tylko zawodowe, ale też życiowe. Kraków za sprawą dużej ilości firm daje młodym, ale nie tylko młodym ludziom okazję, aby móc rozwinąć się pod każdym względem.
Vitor: Dla mnie osobiście to jedno z miejsc w Europie, które chciałem odwiedzić i kiedy usłyszałem o projekcie, pomyślałem, że oprócz najważniejszego, czyli wzbogacenia wiedzy zawodowej, będę miał okazję tu po prostu być.
Często wspominacie i podkreślacie, że Erasmus daje nowe możliwości poznawcze.
Celia: W istocie. Kontakt z nowymi firmami, z pracownikami, z inną kulturą pracy, wymiana doświadczeń. Wszystko to razem stanowi ogromną wartość.
Vitor: Poza tym uczenie z książki czy przez Internet a osobiste doświadczanie w danym miejscu to dwie zupełnie inne sprawy. Jeżeli jest ku temu sposobność, warto korzystać i warto zachęcać uczniów, aby nie bali się próbować.
Jak Waszym zdaniem przygotować się do takiego wyjazdu?
Celia: Na pewno poprzez naukę języka, głównie angielskiego. Pomaga również czytanie o kraju, w którym masz zamiar spędzać czas, zgodnie z jego historią, tradycjami i kulturą. Łatwiej jest być gdziekolwiek, mając najważniejsze informacje na temat tego miejsca i umieć komunikować się z tutejszymi ludźmi.
Vitor: Zgadzam się. Język to podstawa. Jest potrzebny w drobnych, codziennych tematach. Jest też niezbędny, aby komunikować się z koordynatorami w firmach i podczas przyswajania nowych umiejętności. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie muszą też zdawać sobie sprawę do jakiego miejsca jadą. Wówczas łatwiej się odnaleźć w nowej rzeczywistości, szczególnie, jeśli twój wyjazd jest dłuższy.
Czy uważacie, że szkoły powinny brać udział w projecie Erasmus+?
Celia: Zdecydowanie tak. Uczestnictwo młodych osób w takim programie jest bardzo ważne. Dzięki Erasmus niektórzy studenci wybrali studia za granicą. To doświadczenie jest bardzo satysfakcjonujące i korzystne dla uczniów i nauczycieli. Efekty takich wyjazdów widać często nie od razu, ale wspomnienia zostają na całe życie. Jestem więcej niż pewna, że doświadczenie również.
Vitor: Według mnie to powinien być nawet obowiązek, aby dawać młodym ludziom szansę na coś nowego, aby mogli eksplorować inne kraje, mieć znajomych, przyjaciół za granicą. Takie poznawanie innych państw jest niezwykle inspirujące, zwłaszcza, jeśli nie musisz liczyć tu tylko na siebie, bo jest ktoś na miejscu, kto pomoże w razie czego.
Masz na myśli organizację?
Vitor: Tak. Wiele osób, które wyjeżdżają na własną rękę, musi radzić sobie samodzielnie poza praktykami. Wasza Fundacja zapewnia coś więcej. Opieka i pomoc mentora w różnych, często najmniej spodziewanych sytuacjach, jest bezcenna. Dobrze jest wiedzieć, że oprócz koordynatora w firmie, jest też wsparcie bezpośrednio od was na miejscu. Nie tylko dla uczniów, ale też dla nauczycieli. Myślę, że bez tego, zwłaszcza młody człowiek, mógłby szybko się zagubić.
Celia: Chciałabym również podkreślić, że organizacja firm, w których byliśmy, chociażby Pre-Biel także bardzo nam się spodobała, co również nie pozostaje bez znaczenia w kontekście wrażenia.
Czy chcielibyście wrócić jeszcze do Polski?
Celia: Czas spędzony w Krakowie był fantastyczny. Odwiedziliśmy firmy naszych uczniów, odbyliśmy job shadowing i zwiedzaliśmy miasto. Chciałabym ponownie to przeżyć.
Vitor: Ja również, bo wiem, że jest o wiele więcej do zobaczenia. Wszystko podczas tego wyjazdu się udało. Wciąż się zastanawiam, dlaczego tak mało z perspektywy mojego kraju słyszy się o Polsce, która jest po prostu piękna. Kraków jest fantastycznym miejscem i wierzę, że jeszcze będzie okazja was odwiedzić.
Ana, Ariana – również miałyście okazję poznać trochę nasze miasto. Pierwszy dzień był intensywny.
Ariana: Nawet bardzo. Po przyjeździe późno w nocy to był istny maraton.
Doskonale pamiętam, jak czekałam na Was na lotnisku. Lądowanie po 24.00, ale pojawiliście się dopiero godzinę później.
Ana: Procedury związane z COVID, walizki… Byliśmy zmęczeni, ale równocześnie bardzo podekscytowani. Nasi uczniowie pierwszy raz za granicą, pierwszy raz w Polsce. Z małej miejscowości do dużego miasta. Wszystko nowe. Cała siódemka naszych podopiecznych bardzo przeżywała ten wyjazd. Ich rodziny również.
Skrajne emocje?
Ariana: Zdecydowanie. Poza tym to dość naturalne, że oprócz wielkiej euforii na nową przygodę, jest też strach przed nieznanym.
Muszę przyznać, że podziwiam wszystkich młodych ludzi, którzy decydują się na dłuższe wyjazdy niezależnie, czy są powiązane z pracą, praktykami czy po prostu podróżami. Nie wiem, czy w ich wieku byłabym na tyle odważna, żeby wytrzymać tak długo bez rodziny i przyjaciół w innym kraju, w zupełnie innej rzeczywistości.
Ana: To pokolenie jest inne. Dosyć szybko dostaje wiedzę, której my nie mieliśmy. Internet sprawił, że świat dla nich się zmniejszył. Już nie pytają nikogo o drogę. Wystarczy mapa Google. Wszystko błyskawicznie są w stanie wyszukać. Nie są też tak nieśmiali. Oczywiście wiele zależy od charakteru, ale przez to, że mają Internet na pewno w niektórych aspektach, jak podróże chociażby, radzą sobie bardzo dobrze.
Ariana: Moim zdaniem, mimo rozwiniętego zmysłu korzystania z nowych technologii, uczniowie dalej potrzebują atencji i wsparcia. Internet nie jest w stanie zastąpić prawdziwych relacji międzyludzkich. Myślę, że w przypadku naszych uczniów chęć przygody i wyrwania się od codziennej rutyny była na tyle duża, że nie analizowali za i przeciw dogłębnie, jak ma w zwyczaju robić już dorosły człowiek.
Ana: Dokładnie. Młodość ma to do siebie, że jest spontaniczna i żywiołowa. Nawet, gdy jest zmęczenie, regeneracja następuje szybko. Do wielu kwestii podchodzi się emocjonalnie. Poza tym młodzi ludzie teraz, mam wrażenie, myślą częściej o przyszłości niż my w ich wieku pod kątem zarobków, popularności, prestiżu. Taki wyjazd dla nich to bez wątpienia prestiż. Może też nadzieja na lepszą przyszłość?
A czym taki wyjazd jest dla nauczycieli?
Ana: Okazją do odwiedzenia nowego kraju, poszerszenieniem horyzontów związanych z pracą, odpoczynkiem. Jeśli chodzi o wyjazd do Polski i program Erasmus, uważam tę inicjatywę za bardzo wzbogacającą. Miasto mnie zaskoczyło architekturą, czystością, przepysznym jedzeniem, dobrze zorganizowanym transportem. Z jednej strony Kraków jest dynamiczny i rozwijający się, z drugiej Rynek Główny niemal przenosi nas do filmu fantasy. Macie tu tak wiele punktów kulturowych, że wszyscy mogą znaleźć coś dla siebie.
Ariana: Kopiec Kraka jest przepiękny! Warto tam pójść i zobaczyć panoramę miasta, a przy okazji to też cenna lekcja historii. Turyści raczej wolą poruszać się po utartych szlakach, sprawdzonych ścieżkach, tymczasem blisko centrum znajduje się niezwykły, klimatyczny zakątek. Będę go zawsze pamiętać i polecać. Zresztą tak samo jak Kazimierz czy Starówkę.
Kopiec Kraka jest odwiedzanym przez wycieczki miejscem. Może rzadziej przez indywidualnych turystów, którzy tak jak wy mają ograniczony czas powiązany z czymś innym. W tym wypadku był to job shadowing w Hotelu Qubus, Drukarni Print Hero, Małopolskiej Hodowli Roślin. To wszystko w zaledwie 5 dni.
Ariana: To prawda. Małopolska Hodowla Roślin jest bardzo interesująca. Nauczyłam się wielu nowych rzeczy, a ludzie, którzy tam pracują są bardzo mili i pomocni. Posiadają specjalistyczne laboratoria, szklarnie oraz maszyny do prac polowych i obróbki nasion. Odwiedziłam dwa gospodarstwa w okolicach Krakowa oraz farmę w Uszycach, imponującą pod względem zarówno wielkości obszaru, jak i stada krów mlecznych.
Ana: Drukarnia i hotel są z kolei miejscem praktyk uczniów. Z naszymi uczniami kucharzami miałam okazję gotować, a w drukarni przyjrzeć się, na jakich maszynach przyjdzie pracować naszej pozostałej trójce. Ich obecność w każdym z tych miejsc wydaje się być dobrym początkiem przyszłej kariery w zawodzie.
W drugiej grupie uczniów, oprócz handlowców, mieliśmy również elektryków i kelnera – baristę. Juliana, wspominałaś, że skład nieco Cię zaskoczył.
Juliana: To prawda. Wydawało się, że niektórzy z naszej dziewiątki są bardzo emocjonalnie związani z rodzicami. Za bardzo, żeby ruszyć w świat. A jednak przełamali się, odważyli i radzą sobie doskonale. Inni z kolei sprawiali wrażenie, że chodzą z głową w chmurach i przerośnie ich organizacja. Tymczasem także się zmobilizowali.
W pewne popołudnie, gdy siedziałyśmy nad jeziorem Bagry, zadałam Wam pytanie, co determinuje sukces takiego wyjazdu. Pamiętasz, Liliana, co wtedy odpowiedziałaś?
Liliana: Tak. Rodzice. Autorytet rodzica, opinia rodziców, kontakt z rodziną, która Cię wspiera w podjęciu takiej decyzji. Jest to bardzo ważne.
Wiele razy spotkałam się z sytuacją, gdzie próbowano mnie przekonać, że młodzi ludzie tak wiele już wiedzą, że w zasadzie nie zwracają uwagi na to, co mówią do nich rodzice czy nauczyciele, a autorytetów już praktycznie nie ma.
Liliana: Zupełnie się z tym nie zgadzam. Rodzic będzie zawsze dla dziecka najważniejszą postacią i najważniejszym głosem. Mamy tutaj grupę pełnoletnich uczniów, którzy bez zgody swoich bliskich na pewno nie byliby chętni wyjechać tysiące kilometrów w nieznane. Młodzi ludzie często sprawiają wrażenie bardzo niezależnych, zbuntowanych, dojrzalszych niż są w istocie. Tymczasem wewnątrz są bardzo wrażliwi, ufni i przestraszeni. Łatwo można ich skrzywdzić czy urazić. Nie kontrolują jeszcze w pełni swoich emocji. Nie wiedzą, jak czerpać z doświadczeń, albo zwyczajnie nie mają jeszcze doświadczenia, bo dopiero je zdobywają. Dlatego poszukują ludzi, miejsc, emocji, które ich wzmacniają, albo przynajmniej wydają się wspierać i budować ich pewność siebie.
Taki wyjazd to szkoła życia?
Juliana: To wręcz rewolucja w pewnym sensie. Wyobraź sobie, że mieszkasz z rodzicami, a tu nagle musisz zadbać o siebie. Posprzątać, zrobić zakupy, dojechać samodzielnie i być na czas w firmie. Dzięki Erasmus+ nasi uczniowie mają namiastkę tego, co czeka ich niebawem w prawdziwym życiu. Miejmy nadzieję, że to doświadczenie bezboleśnie pokaże im, że nie ma się czego bać. I, że jeśli przez dwa miesiące są w stanie sobie poradzić poza ojczyzną, to i w Portugalii znajdą swoje miejsce w życiu dorosłym.
Liliana: Kto wie, może nie tylko w Portugalii…
No właśnie. Może Polska to dopiero pierwszy przystanek?
Juliana: Być może. Trudno stwierdzić, jak potoczy się przyszłość naszej młodzieży, w którym kierunku zapragną iść. Może w ogóle będą robić coś zupełnie innego?
Rozmawiając z nimi, mam wrażenie, że w większości mają już pomysł na siebie.
Liliana: Trzeba pamiętać, że oni mają jeszcze czas na to, aby sprawdzić kim chcą być, gdzie chcą się osiedlić. To, że odbywają praktyki, podejmują pierwsze zajęcia, wcale nie oznacza, że będą do końca życia w jednym zawodzie. Rynek pracy się zmienia, zapotrzebowanie także. Ludzie niezależnie od wieku kształcą się teraz nieustannie. Zmieniają firmy, zakładają swoje przedsiębiorstwa. Za sprawą jednej decyzji mogą zrezygnować z wieloletniej posady, przenieść się do nowego miejsca, aby spróbować czegoś nowego. Dlaczego nie? Dlaczego należy się ograniczać do jednego fachu, czy jednego państwa?
Jak możecie podsumować program Erasmus+?
Liliana: To niezwykle pozytywne doświadczenie dla uczniów i nauczycieli z Escola Profissional de Odemira. Uczniowie byli w stanie nawiązać kontakt z rzeczywistym kontekstem pracy zgodnie ze szkoleniem, jakie odbyli w ciągu ostatnich 3 lat. To doświadczenie zostało dodane do nauki, którą odbyli w Portugalii. Dzięki temu byli w stanie potwierdzić, że w każdym miejscu pracy przestrzeganie pewnych zasad jest niezbędne, takich jak poszanowanie godzin pracy, szacunek dla współpracowników, dobre wyniki pracy, przestrzeganie zasad BHP itp.
Jednocześnie mieli wielką okazję kulturalną: poznali inną kulturę, obyczaje i tradycje. Początkowo uczniowie wyjeżdżali w miejsca wskazane przez mentora. Potem, gdy nawiązali inne kontakty, ze współpracownikami, mieszkańcami i studentami Erasmusa z innych krajów, odkryli inne miejsca. Dzięki temu mogli ćwiczyć angielski i zacząć odkrywać język polski. Prosty spacer po mieście sprawiał, że sami odkrywali różnorodne miejsca.
Warto również wspomnieć, być może największą wartość tej mobilności: znaczenie komunikacji! Komunikacja z innymi; szacunek dla innych; umiejętność budowania własnej autonomii i nawiązywania nowych relacji.
A dla Was – z zawodowego punktu widzenia?
Juliana: Dla nas – nauczycieli – była to okazja do nawiązania kontaktu z organizacją szkolną polskiego systemu szkolnictwa zawodowego: poznania obiektów i wyposażenia szkół, fachowców i metod nauczania, a także poznania pulsu miasta Krakowa, który szczególnie mogliśmy odczuć podczas obchodów święta smoków 11 września. Równie ważna była możliwość wzmocnienia i pogłębienia relacji ze studentami, bo naszym zdaniem, oprócz rozwoju zawodowego była ona szansą na rozwój osobisty… dla nas wszystkich!
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za rozmowę i podzielenie się refleksjami.
Małgorzata Dziubina